
Botki zdecydowanie u mnie wygrywają. Zeszłej jesieni nabyłam ładne kozaki za kolano z eko-zamszu, dobrze radziły sobie też wczesną zimą, mimo, że były lekko ocieplane. W tym roku nie potrafię się do nich przekonać, bo cały czas mam wrażenie, że mnie optycznie skracają, a wierzcie mi - przy moim wzroście to samobójstwo.
Uwielbiam czubki w szpic, okrągłe do mnie nie przemawiają. Stacjonarnie ciężko było mi znaleźć cokolwiek, co podobałoby mi się na tyle, żebym dostała z zachwytu palpitacji serca (bo tak się czasem zdarza) i nabierając głębokiego wdechu powtarzała sobie w głowie: "MUSZĘ JE MIEĆ, MUSZĘ JE MIEĆ". Ale znalazłam ładne, lakierowane, czarne botki w sklepie Internetowym, zamówiłam i... nie zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Ani razu w nich nie wyszłam. Poszukiwania ideału trwały dalej i z nieba spadły mi wymarzone, od dawna niedostępne botki z lakierowanej skóry naturalnej z zeszłorocznej jesienno-zimowej kolekcji H&M Studio.
Jeśli wolicie coś sportowego to polecam Nike Air Force, w wersji z wyższą cholewką. Są idealne na zimę - mega wygodne i mega ciepłe.

Dajcie znać jakie są wasze typy!

Brak komentarzy: