Moja nowa miłość - perfumy Marc Jacobs Decadence, o których wspominałam Wam w poście January wishlist. Poznałam je już wcześniej na tyle, że z miejsca zdecydowałam się na flakon 100 ml. Kupiłam i bez wahania przyznaję, że jestem najładniej pachnącym człowiekiem na Ziemi.
To zapach, który albo się kocha, albo nienawidzi. Jest ciężki, skórzany, lekko dymny, ma w sobie coś męskiego, a przy tym ocieka słodyczą, ale nie cukierkową, znaną z większości słodkich perfum. To bardziej gorący, ciągnący się karmel, który przypadkiem wylał się na skórę i jedyne co pozostaje to go zlizać ;)
W Decadence uwielbiam fakt, że są mega niestandardowe i nie potrafię porównać ich do żadnego innego zapachu. Niczego mi nie przypominają. Z niczym się nie kojarzą. Długo utrzymują się na ubraniach, a czasem nawet i po kąpieli są wyczuwalne na skórze. Wygląd butelki dopełnia świetności perfum - jest stylizowana na model torebki Marca Jacobsa - Trouble, którą zresztą przygarnęłabym równie chętnie, co kolejny flakon Decadence.
Dajcie znać jaki jest wasz nr 1!

Brak komentarzy: